23 stycznia 2011

Szydełkowo o ceramice

Próbowałam zrobić foty moim szydełkowym firanom, ale pewnie moja nieumiejętnośc, no i szaruga nie pozwoliły w efekcie zamieścić ich w tym poście. W takim razie pokażę te rzeczy , których zdjęcia jako tako wyszły. To też jest wbrew pozorom ozdoba na okno, tylko tak jakby w pigułce i nie wszystkie niby szydełkowe charmsy się zmieściły.


Zasada podobna do bransolety. Ten materiał pod szydełkowymi kwiatkami to dość szeroki lambrekin . Za pomocą szydełkowych troczków mocowałam do niego elementy kwiatowe i w ten sposób powstała taka lekka wydziwianka okienna sięgająca mniej więcej do połowy okna. Wiosną ją powieszę i wtedy spróbuję pokazać w całej krasie.


Zamarzyła mi się kiedyś podobna okienna ozdoba w klimacie jesiennym. Narobiłam trochę liści, ale urzekł mnie jakiś inny wzór ( pewnie na firankę, bo tego robiłam najwięcej ) i " zdradzone " liście długo kisiły sie w szufladzie.



Trochę żałowałam zaczętego projektu, kiedy nastąpiło moje " zakochanie się " w glinie . I tu znowu ujawniła się moja wiara w brak przypadków w życiu. Listki przydają się i długo jeszcze będą się przydawać do współpracy właśnie z gliną. Dzięki nim powstało nie mało takich oto przydasiów na małe co nieco.











Porozchodziły się te drobiazgi po ludziach i nie mam ich fotek, sama teraz żałuję, bo niektóre zaskakiwały przy wyjmowaniu z pieca (na plus).

Dość o pracy na dziś. Zaczęły się ferie na Mazurach i zagościła też biała Pani Zima. Moje najmłodsze dziecię cieszy się niezmiernie. Przedwczoraj zapisała się na taniec w Domu Kultury. Zajęcia prowadzi jakiś gostek z ostatniej edycji You Can Dance . Cieszy się ona, ale ja tak samo. Zanosi się, że będę robiła za publikę ( w okolicach dywanu ). Choreografię trzeba przecież ciągle powtarzać. Nie stanie się to pewnie szybko, bo Karolina jest perfekcjonistką w wymaganiach względem siebie. No cóż, poczekam. Dziurka od klucza jest zbyt mała, aby zobaczyć przez nią coś konkretnego. W końcu będę oglądać w jej wykonaniu nie tylko szpagaty, gwiazdy, wygibasy , ale jakąś logiczną całość. Pokazała mi w necie ten taniec, to ho ! ho! Jest na co czekać. A u naszych starszych latorośli niezbyt tanecznie, o jakimkolwiek luzie nie ma mowy. Sesja !!!!
Kończę na dziś. Chciałabym jeszcze mocno Wam podziękować za odwiedziny. To zawsze mnie cieszy i motywuje. Pozdrawiam Was gorąco!



18 stycznia 2011

Sztyftowo

Tak jak obiecałam, dziś trochę drobnicy w postaci sztyftów. W każdym wsadzie do pieca mam zawsze kilkanaście par poszkliwionych, ale za wykańczanie biorę się hurtowo. Wkładam je po klejeniu do następnego pieca, tym razem piekarnika, żeby klej się utrwalił. Wtedy nie ma mocnych, żeby coś zawiodło i srebro odpadło. Bez tego różnie może być. A więc kilka jeszcze cieplutkich par.

Wzór bardzo wymagający , raz wyjdzie, raz nie, te wyszły średnio...zawsze mogłoby być lepiej.


Żółte również wymagały precyzji i w sumie jest nieźle.





Ale to piec, a nie piekarnik. Czasem myślę, co ja bym dała, żeby widzieć co dzieje się w środku tego mojego "wymarzonego" , kiedy wypalone biskwity trawi temperatura decydująca o końcowym efekcie czyli powyżej 1000 stopni. Niedawno rozmawiałam z moją drugą "połówką" na ten temat. Na razie jeszcze nie trafił na Discovery itp. , ale kto wie . To jego ulubione programy i często odrywa mnie od dłubaniny, albo od kompa żeby coś ciekawego o moich pasjach mi zaanonsować . Cierpliwie poczekam, marzenia się spełniają, to wiem na pewno. Ależ to musi być wspaniały widok!

Tu znowu trochę reliefu w czerwonych sztyftach.




Te reliefowe fioleto - zielenie umocowane są do bigli, i nie są sztyftami a wiszą poniżej płatka ucha.


Tutaj czerwień w ukośnym położeniu kwadratu. Zauważalne, bo nie małe i czerwone. Sztyft zamocowany w górnej części kwadratu, dlatego dobrze układa się na uchu..




Tym razem maluszki, mandaryn połączony z jakąś mieszanką, ale nie pamiętam jaką. Chętnie powtórzyłabym, więc trzeba będzie próbować, aż trafię, ale czy się uda? Tyle niebieskawych szkliw i weź tu traf.


Gdy tak się naściubię , pomęczę wzrok (najbardziej przy szkliwieniu), ciągnie mnie do większych form, dużych korali i różnych elementów, no i oczywiście do filcowania. Dzisiaj dość ciężko szło mi z tym postem. Mam problemy ze wstawianiem zdjęć w odpowiednie miejsce. Efekt jest taki, że trwa to długo, zbyt długo. Onet był prosty pod tym względem, a może to dlatego, że nie miałam informatyki w szkole. Może, któraś z Was mnie pocieszy i da jakieś porady ze swego "podwórka", bo coś mi mówi , że robię jakiś błąd .


Dzisiaj wraca po mału zimowa aura . Płatki śniegu , te w moim kuchennym oknie


zaczną współgrać z bielą i zimowym klimatem, bo ostatnie dni to sama szarość . Niedawno odwiedzałam szydełkujące blogerki i to mnie skłoniło, aby porobić fotki moim tworom szydełkowym sprzed kilku lat i Wam pokazać. No i mam temat na następny post, a więc pa! pa! Znowu jest po północy, tak to już jest z sowami.



8 stycznia 2011

Kolorowe kule


Powoli rozgaszczam się w nowej rzeczywistości wirtualnej. I muszę przyznać, jestem zadowolona. Czuję się tak jakbym zdjęła czapkę niewidkę. Zresztą same mi to sugerowałyście w komentarzach i dzięki Wam za to. Działa to i w drugą stronę bo widzę i Wasze nowe posty jak na dłoni. To duże udogodnienie i oszczędność czasu, (szczególnie jak komp zamula w weekendy), nie trzeba każdego bloga otwierać i -a nuż jest już nowy post. Chcę Wam mocno podziękować za odwiedziny i ciepłe słowa. Dodaje mi to otuchy i napędza do realizacji projektów, które odkładałam na potem, bo zajmowałam się tym, na co jest zapotrzebowanie.

Miałam zamiar porobić fotki mazurskim białym zaspom, wąziutkim chodniko- tunelom, wiszącym soplom, które widziałam ostatnio z okna. Wystarczyło trochę odwilży i zima zmieniła swoje oblicze na dość nieciekawy obraz. Może to i dobrze. 2-metrowe hałdy śniegu troszkę zmaleją, popłyną do ścieków, a za jakiś czas przykryje to świeżutki biały puch. Póki co dzisiaj lepiej nie wychodzić z domu. Z okna widzę wszechobecną ślizgawkę.

W biżuterii u mnie dzisiaj zimowo. Przedstawiam ceramiczne kule na przytulaśnych dredziskach. Ten przywołuje kolory jesiennych liści , raczej skąpo dziurzasty.



Ten dla wielbicielek niebieskości, ciemnych niebieskości.


Ten dla zwolenniczek bladego różu z
zielonkawymi refleksami( tym razem raczej jest odwrotnie, róż jest tylko poświatą).




A w tych trochę czerwonej energii z nieokreślonymi szarościami, szmaragd i plamiasta żółć ( na klawiaturze chyba dawno nie pisałam tego słowa, bo zaskoczyło mnie).


Późno już, pora zmykać. W następnym poście chyba garść drobnicy pokażę. Pozdrawiam Was wszystkie w tą kapryśną pogodę.