27 maja 2011

Wakacyjnie i broszkowo

Pakuję się na 3- miesięczny wypoczynek, dlatego winna jestem tu zaglądającym post objaśniający co i jak. Co jakiś czas będę przyjeżdżać do domu, w końcu zostawiam w nim najmłodszą latorośl i swoją mamę ( to tylko 18 km ) . Pewnie z podobnym utęsknieniem będę odwiedzać Wasze rękodzielnicze zmagania . Obiecuję również posty ze swoimi nowymi wytworami, jak też z relacjami typowo wakacyjnymi. Maile będą mi przekazywane przez TŻ, ale niestety, na moje szybkie odpowiedzi nie ma co liczyć. Lepiej kontaktować się telefonicznie ( 606 126 880 ).

Przy okazji wrzucam trochę zdjęć. Ten perlisty komplet zrobiłam na zamówienie ( Dzień Matki).

A poniżej kilka broszek z zastosowaniem elementów ceramicznych.









10- go czerwca oczywiście przyjadę na rozstrzygnięcie mojego candy. Dziękuję za liczne zainteresowanie i zapraszam nowe osoby do udziału.
Od jutra inne życie, a więc pozdrawiać będę Was z mazurskich szuwar.
Pozdrawiam Was gorąco ( we wtorek i środę zapowiadają upał) i zmykam.

20 maja 2011

Guzikowo

Witam nowe bywalczynie, te na krótki, jak i na długi dystans. Serdecznie Was pozdrawiam i dziękuję za miłe słowa.


Tak jak zamierzałam, ze środowego wypału wyjęłam trochę pasmanteryjnych przydasiów , które ostatnio głównie mnie zajmują. W przygotowaniu zestaw guzików w formie płaskiej. Jeszcze nie szkliwiłam. Dostałam wiele pytań, jakiej wielkości są moje guziki. Otóż te największe oscylują w granicach 35 mm , a najmniejsze ok. 20 mm.


Na tym zdjęciu pojedyncze sztuki . Mogą takie pozostać, ale da się też dorobić im dzieciątka, albo braci bliźniaków. Największy ( fioletowy ) ma 36 mm, a najmniejszy ( pierwszy z dołu) 25 mm.




Te poniżej to komplety


2 szt w wymiarze 34 mm
i pozostałe 2 mniejsze po 25 mm






W następnych kompletach podobnie.










Tutaj sami rodzice, jeszcze bez dzieci.




Tu kwieciście.


A tu perliście



Jutro wybieram się na pierwszy weekend z noclegiem do naszego "raju". Nad jeziorem zamierzam porobić trochę broszek z zastosowaniem elementów ceramicznych i makramowych bransolet. Nie wymaga to zabierania tego całego majdanu narzędzi i półproduktów. Myślę, że udadzą się robótki , i pierwsze tam grilowanie, i ostatnie przygotowania do sezonu. No i hamak z czytadełkiem czeka. Pogoda zamówiona, więc musi się wszystko udać.
Przypominam o candy i zmykam odpoczywać po ciężkim dniu.
Ślę pozdrowienia i życzę udanego weekendu.




14 maja 2011

Wspomnieniowy post

Chcę serdecznie powitać nowych obserwatorów jak i zaglądających na chwilę. Wszystkim Wam dziękuję. Skutecznie zwalczacie moje przesilenie wiosenne, i motywujecie do tworzenia nowości. Pokazuję garstkę candowych przydasi ( guziki itp.) obfoconych w świetle majowego słońca.

Za kilka dni następny wypał, sama jestem ciekawa.






Ostatnio wykończyłam też trochę bransoletek.



Najbardziej lubię w tym kolorze, choć to szkliwo ślicznie kontrastuje ze znaczną opalenizną, a u mnie o to dość trudno.





To mieszanka rio rote i srebrzystego brązu.





Tutaj jakaś mieszanka różów i oliwka.




A ta ma taką mieszankę perłową jak pierwsza, tylko w innej proporcji.





Aneta z http://siedliskomarzen.blogspot.com/ zaprosiła mnie do zabawy, która polega na ujawnieniu tego, o czym jeszcze o mnie nie wiecie.



Na początek garstka truizmów ze zwierzętami w roli głównej.

- jestem typowym, wrażliwym RAKIEM,

TYGRYSEM w chińskim horoskopie,

SOWĄ, co widać po godzinach wpisów blogowych,

jak SROKA lubię błyskotki,

WILK to po łacinie moja autoimmunologiczna choroba,

a moje panieńskie nazwisko ZIĘBA.

Ale też jestem kociarą, psiarą, uwielbiam śpiew ptaków, koncerty świerszczy, patrzeć na bociany, klucze żurawi, obserwować motyle,ważki, mrówki, pszczoły.....



Myślę też, że ta zabawa to dobra okazja, by sobie przypomnieć, a Wam przedstawić co mnie inspirowało do rozpoczęcia moich różnych ścieżek rękodzieła.

Tak na poważnie, chyba pierwsze były „druty” w szkole średniej.

Wtedy to, będąc na szkolnej wycieczce celowanej w spektakl teatralny ( „Tango” Mrożka w Gdańsku) , podczas antraktów nie mogłam oderwać oczu od pewnej kobiety w nobliwym wieku. Miała na sobie niesamowicie oryginalną, dzianinową suknię w szarościach. Ta kobieta była elegantką w każdym calu, w gestach, słowach, postawie.

Po powrocie mama szybko wdrożyła mnie w arkany drutowania i poooszłoo...…… na całą dekadę ( lata 80-te i kilka 90- tych). VERENA, to dopiero była gazeta.

Od roku 86-tego urządzałam nasze pierwsze mieszkanie. Kredyt dla młodych małżeństw wystarczał tylko na sztampowe meble. Szyłam pufy, ubierałam len w drewniane ramki i mocowałam do ścian przedpokoju ( tapet nie lubiłam), w pokoju dzieci malowałam plakatówkami skrzaty na drabinie, no i oczywiście drutowałam swetry dla całej rodziny, ale też zabawki- przytulaki.

Spacery z dziećmi nad jez. Niegocin wyparły druty na rzecz haftu richelieu. Na ławeczce, przy śpiącym w wózku szkrabie, świetnie się sprawdzała ta technika. Robótka mieściła się w garści.

Nastąpiły lata pracy zawodowej i robótkowo ucichłam . Do 15-tej papierki i po 15-tej w domu też, ale na pewno nie było to scrapowanie. Prawie 6 lat temu los uraczył mnie chorobą z autoagresji, toczniem układowym. Nie było dobrze, bałam się że to koniec, bo lekarze rozkładali ręce. Ale jakimś zrządzeniem siły wyższej diagnoza zapadła, i zaczęłam uczyć się żyć , z wieloma ograniczeniami, ale jednak żyć. Szukałam czegoś do zajęcia rąk. Tak bardzo się cieszyłam, że odzyskałam w nich władzę. Spodobały mi się na naszym rynku duże serwety szydełkowe. Ich właścicielka zgodziła się nauczyć mnie czytać schematy z trudniejszymi wzorami. Wyszłam od niej, kupiłam tę oto Burdę






i pooooszłooo..... Przez pierwsze pół roku powstawało moje "drzewo życia".






W zależności od samopoczucia robiłam albo prostą siatkę, albo różne elementy, które później połączyłam sznurkiem makramowym i poprzyszywałam do siatki. Zupełny spontan. Nie jest to firanka łatwa w prasowaniu, ale mam do niej szczególny sentyment. Wtedy byłam przeszczęśliwa z jednego prostego powodu, żyłam.















Szydełko pochłonęło mnie bez reszty. Porobiłam firanki do każdego niemal pomieszczenia, poobrabiałam obrusy szydełkowymi taśmami, zaraziłam się koronką irlandzką. Jednak choroba powodowała dziwny wyprost palca środkowego podczas szydełkowania. Wystraszyłam się i postanowiłam szukać czegoś nowego.


W podwórku naszego drugiego (aktualnego) mieszkania, swoją pracownię ma jedyny garncarz w Giżycku, Adam Kuźma.



Wdrożył mnie w podstawy wiedzy o glinie, sprezentował jej ze 3 kilo i poooooszłoo.... Do dzisiaj. Moje projekty naszyjników z asymetrycznymi kulami wymagały dodania czegoś lekkiego . I tak doszedł filc , z którego również nie zamierzam zrezygnować .

Uff, kawał życia przewaliłam w tym poście. Aż taka stara jestem? To dlaczego w komunikacji miejskiej albo w kościele ustępuję miejsca osobom młodszym od siebie? Reflektuję się dopiero potem. Któraś z Was też tak ma?


W moim blogowym świecie tyle kuszących technik, zupełnie nowych dla mnie. Ale ja się szybko uzależniam, jak widzicie. A leczyć się z tego też nie zamierzam, nie ma mowy. Jak mogłabym to zwalczać w sobie, jeżeli pomaga mi to w utrzymaniu remisji, z czego się najbardziej cieszę.


Do tej zabawy pozwolę sobie zaprosić Anię

http://www.bulma.art.pl/
Zawirowania na bloggerze spowodowały usunięcie kilku komentarzy pod poprzednim postem, z ogłoszonym candy. Mam nadzieję, że wrócą.
Znowu późno, niedługo świt mnie chyba będzie zastawał. Pozdrawiam Was ciepło:)

Tak na marginesie, jakieś ciągłe kłopoty z publikowaniem po tej awarii, nie zdziwię się jak zniknie wszystko.

3 maja 2011

Candy rocznicowe

O mały włos przegapiłabym swoją pierwszą rocznicę blogowania. Na blogspocie jest mnie trochę od grudnia , ale wszystko zaczęło się na onecie, gdy kwitły kasztany. Co prawda dzisiaj niemal pół Polski pod białą śnieżną pierzynką, ale maj to.... maj.




Dziękując Wam za wiele ciepła, miłych opinii, radości z zawartych dzięki blogowaniu znajomości ( dużo we mnie nadziei na spotkania w realu), chcę Was obdarować słodkościami w trzech postaciach.



Na początek pragnę przedstawić swoje nowe wzory guzików. Są duże i małe, zwykłe i "charakterne" , w mono i multi kolorach, gładkie i chropowate. Wszytkie łączy jedno, są ceramiczne. Wcale nie muszą służyć do zapinania nowych dzieł Waszych niezwykle pracowitych rąk, ale to również element służący do odświeżenia ulubionych swetrzysk, kamizelek, marynarek, blezerów,kurtek, i takich tam...( ja nawet poduszki nimi zapinam, oczywiście dekoracyjne)



Następne to podobne w formie, ale bez dziurek, więc mają trochę inne zastosowania. Po umocowaniu zapięcia można nimi spiąć szal, ponczo, pelerynę, chustę, kołnierz. Można też przypiąć do torebki, a sam element wfilcować w szal, torebkę ( i nie tylko) albo wkleić w środek broszki, nie koniecznie filcowej. Wyobraźnia może tu poszaleć, a wiem na pewno, że macie ją często w nadmiarze, jeżeli można w ogóle się nią nasycić.



A trzeci cukierek ( dość spory ) to naszyjnik - kula na dredzie. Znacie już je z poprzednich postów , więc nie będę powielać zdjęć.
Zasad rozdawnictwa nie zmieniam.



Proszę o:
1. Komentarz pod tym postem

2.Umieszczenie na pasku bocznym swojego bloga banerka z napisem Candy rocznicowe, podlinkowanego do mojej strony



W wypadku tego CANDY do pierwszej wylosowanej osoby wyślę 5 guzików, do drugiej 5 elementów bez dziurek, a do trzeciej naszyjnik z kulą, albo innym elementem ozdobnym, jaki zwycięzca wybierze. Każda wylosowana osoba otrzyma e-maila z wieloma elementami do wyboru. Mam trochę czasu, więc poczynię kilka wypałów i wybór będzie większy.





Zapraszam wszystkich bardzo serdecznie :)))
Zabawa potrwa do północy 9 czerwca.
Losowanie odbędzie się 10 czerwca.


Znowu mnie północ zastała. Dziękuję jeszcze raz za liczne odwiedziny i za to, że jesteście.

Dobranoc:))))