Jestem świeżo po przeciekawym doświadczeniu goszczenia u siebie koleżanek blogowych. Coś fantastycznego. Wspólne tematy rękodzielnicze, dzielenie się swoimi technikami i doświadczeniami, a wszystko okraszone wybuchami śmiechu. Od dawna moja przepona nie miała tyle pracy. A wszystko dzięki Iwonie i Agnieszce . Praca w skupieniu, w samotności, mało ma wspólnego z kolektywnym podejściem do zadań. Iwona robiła również za fotografa. Cierpliwie poczekam na jej fotorelację . Tydzień szybko minął, a ja już czekam na ich wizytę w następne wakacje. Mam wrażenie, jakbyśmy znały się od lat.
Dziś pokażę garstkę tego, czym ja dysponuję, jeżeli chodzi o fotki . Aparat już drugi raz w trakcie reanimacji u "lekarza" w Olsztynie ( chyba jedyny nie konował w tej dziedzinie, w moim rejonie ) , moje gościnne występy w mieście dobiegają końca, więc po kolei...Najpierw migawki z okolic mojego grajdołka, uwieczniane z wyjazdu w plener rowerem wodnym.
Zawsze mnie zadziwia różnorodność zachodów słońca.
Kilka pierścionków, ale jeszcze bez podłużnych.
I na koniec tego krótkiego posta chcę pokazać coś, co mnie ostatnio zachwyciło, ale tak.... maksymalnie. Po prostu zatkało mnie po otwarciu paczuszki. To genialne cudo dostał mój siostrzeniec w dniu chrztu świętego za sprawą zręcznych rąk Aboku
Zachwytom gości nie było końca. Ogromnie Ci dziękuję Agnieszko za to arcydzieło w każdym calu. Niewiarygodna dokładność i wyczucie koloru i smaku.
Utartym kanikułowym zwyczajem przepraszam za wkradanie się po cichu do Waszych postów, i wychodzenie po angielsku, bez żadnego słowa komentarza ( a tyle się u Was dzieje). Zachłannie do tego podchodzę. Coś w rodzaju ukradkowego podjadania słodyczy na diecie odchudzającej. Już we wrześniu to się zmieni, zapewniam.
Dziękuję za miłe słowa i ..... do następnego.
Dziękuję za miłe słowa i ..... do następnego.