Moje drogie, jestem świeżo po wprowadzeniu się do mojej miejskiej pracowni z całym majdanem. Długo to trwało, ale wszystko ma już swoje miejsce i nic nie stoi na przeszkodzie, by realizować nowe pomysły. Wrzesień to dla mnie ostatnimi laty, jedyny miesiąc rozkoszowania się tym, że cała rodzina jest w komplecie. Mamy też trochę zamówień ceramicznych i sutaszowych. Tak wyglądają ostatnio moje dni. Może trochę napiszę o tym, co działo się u mnie w końcówce wakacji.
Ostatnie tygodnie ( te nad jeziorem) obfitowały w odwiedziny i dłuższe pobyty krewnych i kuzynów z odległych zakątków Polski ( i nie tylko). I jak zwykle rozmowy przy ognisku do północy, tylko do północy, niestety. Opatulanie w koce na niewiele się zdawało. Ale w dzień pogoda pokazywała swoje lepsze oblicze. W sumie sierpień był całkiem letni, nawet na Mazurach. Wyprowadzka z letniej kanikuły z pakowaniem całego gospodarstwa zajęło nam kilka dni, i tak 22-go sierpnia wyruszyliśmy naszym staruszkiem ( leciwy, ale zawsze niezawodny camper) całą rodziną z Giżycka na płw. Bałkański, konkretnie do Chorwacji. Niby nie powinnam, bo przecież słońce mi wilkiem ( nomen omen ), ale cóż, nie wyobrażam sobie odpuszczenia takiego urlopu. Bo dla mnie była to przerwa w mojej dłubaninie. Jedyna prawdziwa przerwa. Mimo że uwielbiam swoją pasję, to ciągły kontakt z całą rodzinką jest rarytasem i czymś, czego nic nie zastąpi.
Zabezpieczona kapeluszem, pierwsze zanurzenie w wodzie poczyniłam w Balatonie. To dopiero jezioro! Raj dla dzieci. Bezpieczniejszego nie znam ( taka płycizna).




Rodzinka spragniona cieplutkich, czyściutkich morskich plaż, miała ich do wyboru, do koloru. Najdłużej gościliśmy na plażach w Makarskiej( całe dwa dni).
Ja zazwyczaj pichciłam obiady, albo odpoczywałam pod parasolem. Nawet piękny Dubrownik musiałam sobie odpuścić. Ulżyło mi dopiero, gdy moje umęczone ukropem dziewczyny po powrocie z tego cudnego miejsca, powiedziały " nie dałabyś rady mamo..."


Nie mieliśmy w planie odwiedzać odległego Medugorje , ale skoro dojechaliśmy do Dubrownika, dlaczego mielibyśmy ominąć to cudowne miejsce. Przed zmrokiem udało się nam tam dotrzeć. Bardzo odmienne się okazało od moich wyobrażeń. Ale byłam, widziałam i już nie muszę sobie wyobrażać.





Bardzo Wam , drogie dziewczyny, dziękuję za wakacyjne komentarze. Fajnie się je czyta w ilości hurtowej, np. po dwóch tygodniach braku dostępu do internetu. Sama rozkosz.
Następny post z fotkami nowych biżutków, obiecuję.
Życzę cieplutkiego weekendu!
Pozdrawiam:)))