27 maja 2012

Rocznicowe candy i zaproszenie na warsztaty

Dwa lata blogowania minęły jak z bicza trzasł. Mimo tego, że nie należę do częstych i systematycznych blogerek, to chyba nie będę odosobniona w dążeniu do refleksji, podsumowań i spoglądania wstecz z takiej okazji. Tak właśnie spojrzałam w te swoje 7 lat niemal codziennego rękodzielnictwa i pomyślałam że może czas zacząć dzielić się doświadczeniem z tymi z Was, które chciałyby z tego skorzystać, bo nie raz dawałyście mi znaki o chęci poznania pracy z gliną, z zastosowaniem użytkowym, a jeszcze bardziej biżuteryjnym. A ponieważ chciałabym, abyście wzięły ze sobą ulepione i poszkliwione dzieła własnych rąk ( wymaga to kilku dni oczekiwania na wyschnięcie), myślę, że z powodzeniem można przeznaczyć ten czas na warsztaty szydełkowania ze szczególnym naciskiem na wykonywanie elementów koronki irlandzkiej i zastosowaniem ich do większych form typu firanka, zazdrostka, obrus.... Tak się składa, że posty z szydełkowymi firankami na moim blogu to...że tak powiem...zdecydowani pupile moich wiernych obserwatorek. Dla sprawnie szydełkujących to żaden problem , ale są wśród Was przecież fanki oryginalnych np.firanek, a nie potrafiących władać szydełkiem w odpowiednim stopniu. Mam wiele telefonicznych zleceń na tego typu prace, zdecydowałam więc zorganizować warsztaty. Wykrochmalone i wyprasowane "eksponaty" obiecuję przytaszczyć na macanki, zdjęcia i zżynanie ile się da:)) Haham się, ale najbardziej zależy mi na tym by nauczyć Was kreatywnego patrzenie na elementy szydełkowe i zobaczenia w nich ogromnego potencjału możliwości ozdabiania. Nie umieszczę teraz szczegółowego scenariusza i cen, poczekam na maile zainteresowanych osób. Podaję tylko dla kogo jest ta propozycja. Otóż ważne jest aby były to osoby, które mają wolne w dniach od 13 do 20-21 lipca,oraz dla których nie stanowi problemu życie w warunkach obozowych tj. spanie w namiocie, bądź w przyczepie campingowej (przyczepa dla 5-iu osób w tym terminie). Istnieje również możliwość zakwaterowania w pensjonatach, ale wymaga to dojazdu do miejsca warsztatów (1 albo 3 km), i pewnego rodzaju wypadnięcia z rytmu nocnego używania mazurskiej sielskości. Rozpędziłam się deczko...piszę to wszystko planując cieplutki tydzień, ale może być przecież zimno, wietrznie i mokro....no cóż... dach jest, ale ogrzewania niet, więc różnie to może być, chociaż w drodze wyjątku można się zmieścić z robotą w przyczepie. Po złożeniu "spań" są dwa stoły.
Aha....jeszcze jedno...mam małe możliwości wyboru terminu, bo tydzień później tj. 22 lipca przyczepa będzie zajęta. Rodzinka z daleka rokrocznie ją zasiedla. Można jeszcze w pierwszy weekend wakacji zacząć warsztaty, ale w piątek 6 lipca trzeba koniecznie się zbierać, bo zjadą się moje koleżanki i koledzy na "30 lat po maturze". A gdyby nie udało się wypalić szkliw na czas, zawsze dobrze mieć ten dzień zapasu.
Oczywiście można w czerwcu, ale wątpię w zainteresowanie w tym miesiącu. To moje pierwsze warsztaty na działce rekreacyjnej, więc poczekam na Wasze zgłoszenia i opiszę drogą mailową szczegóły dotyczące zasad pracy, jak i wypoczynku w mazurskiej dziczy. Śmiało piszcie, odpowiem na każde pytanie, bowiem mam dopiętą wizję całych warsztatów z uwzględnieniem jak najbardziej owocnego opanowania nowych dla Was technik. Również czas wolny chciałabym tak Wam zorganizować, by przysłowiowe ładowanie akumulatorów, nie było czczym życzeniem. A wiem co piszę, bo spędzać tam będę już siódme wakacje z rzędu.......ja kobieta z małego, ale jednak miasta (dziś obchody 400-lecia istnienia Giżycka), w średnim wieku, mieszkam tam przez całe lato bez problemu, z tą jedyną różnicą, dla mnie dość istotną....... nie dałabym rady spać pod namiotem z racji nie tyle wieku, co zdrowia. Piszcie więc, a teraz wracam do tematu mojego rocznicowego candy. Otóż pomyślałam, że wylosowane przeze mnie 3 osoby (mam nadzieję, że zrobi to za mnie komisja składająca się z uczestniczek warsztatów) same zdecydują, co zechcą zobaczyć otwierając kopertę ode mnie. Pierwsze dwa losowania będą bezwarunkowe, dla każdego komentarza włącznie z tymi od osób nie posiadających bloga, trzecie losowanie dla osób obserwujących ( wskazana adnotacja w komentarzu), tak więc wylosowane będą trzy osoby, po czym zadeklarują one w mailu co chcą dostać, a ja wyślę odpowiednie fotki umożliwiające wybór. Alternatywa jest następująca: drobiazgi po 2 szt np. pierścionek i kula, pierścionek i sztyfty, kula i broszka, kula i sztyfty, broszka i pierścionek.....jedynie bransolety będę wysyłała solo. Możliwe kombinacje mogą być np. takie, że wyślę 6 pierścionków, albo 3 bransolety. To skrajności oczywiście. A zasady candy, jak zwykle....banerek u siebie, komentarz pod tym postem i termin do północy 15 lipca. A ja dołożę starań, by wybór w każdym asortymencie nie był mały. Cały ostatni czas zajmują mnie przygotowania do wyjazdu na okres kanikuły, ciągłe dylematy, co wziąć, bez czego się mogę obyć, a nie jest to łatwe, bo kubatura ograniczona, a czasu do rękoczynów mnóstwo. No a po roku znowu wszystkiego przybyło....pomysłów też...tylko ręce i doba w tych samych liczbach:)) Kończę i czekam na Wasze zgłoszenia......dziś ładna pogoda, więc spędzimy dzień wiadomo gdzie, jeszcze bez całego majdanu, ale i jeszcze bez internetu. Dlatego wieczorem dopiero odpiszę. Możecie też dzwonić 606 126 880. Ślę życzenia miłej i słonecznej niedzieli:))

P.s. No i masz......stało się! Tak skrupulatnie wszystko zaplanowane, a tu bach....listonosz.... zaproszenie na wesele......14 lipiec.....może jednak jakoś......no ale jak...cała rodzinka orzeka...... jedziemy. Tak więc niestety, nie uda mi się spotkać z kilkoma dziewczynami, które też zapaliły się do warsztatów jak ja. Zostały już powiadomione i tak jak myślałam.....ta przyczepa musi być jednak wolna do spania na wypadek fatalnej pogody, np. takiej jak dzisiaj. Może w następne wakacje uda się wstrzelić w termin odpowiedni dla mnie, jak i dla Was. Taką przynajmniej mam nadzieję. No i oczywiście zapraszam do siebie w odwiedziny, miło mi będzie Was powitać. Z pozdrowieniami i życzeniami poprawy pogody.... do następnego posta, który skrobnę już z sielskiego zakątka. Ściskam Was serdecznie:))



5 maja 2012

Sezonu rozpoczynanie...




Ale to był weekend!!!!! Pogoda dopisała mimo straszenia w TV od środy, że koniec słońca lada dzień. Suma sumarum bity tydzień nad wodą ładowałam akumulatory na cały maj, jakikolwiek będzie. Najbardziej napasłam oczy błękitem jeziora i zielenią trawy, a uszy...ciiiiiszą.


Dużo początków przeżyliśmy w tym niesłychanie długim weekendzie z wymarzoną pogodą. Pierwszy grill, ognisko, zapach skoszonej trawy, pierwsze układanie się do snu i budzenie się przy akompaniamencie ptaków, pierwszy złowiony szczupak.
A przed nami jeszcze tyle debiutów.....pierwszy mecz EURO, pierwsze dyżurne ciasto z truskawkami i błyskawicznym kremem (obiecuję przepis z fotograficznym tutkiem, bo to ważne), pierwsza impreza taneczna, pierwszy gość blogowy ( Iwonko, Agnieszko, Aneto, Madziu..... czekam), pierwszy rejs po jeziorze rowerem wodnym, pierwszy mecz siatkówki, kąpiel w jeziorze, ukąszenie komara, wizyta łabędziej rodziny...... Wizyty tej Pani .....





...raczej się nie doczekamy. Po kilku latach jej goszczenia, w ubiegłym roku nie przyszła ani razu. Pewnie ktoś się pocieszył z innego powodu:(( A całkiem miła była, mimo niezbyt ładnej powierzchowności dawała się lubić. Nazywaliśmy ją Koleżanka......niby moja, no bo czyja, skoro odwiedzała najczęściej mnie, kiedy byłam sama. Postaram się dokopać do nagranego filmiku z Koleżanką w roli głównej, wtedy go Wam pokażę. Tak więc nie doczekam się egzotycznej znajomej:) Podobnie będzie z opalaniem.....bo słońce, jako owoc dla mnie zakazany, służy mi tylko do poprawiania nastroju i czynienia ciepełka wokół. Naoglądałam się ostatnio brzoskwiniowych ciałek, oj było tego.....Tym razem, jak zwykle zresztą, ten defekt wakacyjny rekompensowałam sobie dłubaniną. Pokażę trochę tego efektów, tym razem w wersji plenerowej, z lekka artystycznej. Do zgłębienia tajników używania obiektywu makro jeszcze mi daleko, ale od czegoś trzeba zacząć (najlepiej od funkcji AUTO...haha...:))



Takie "niewypały z cyckami" z reguły albo wyrzucam, albo szlifuję i znowu do pieca, ale te koraliki mnie urzekły mimo wady, i tak oto wyglądają w bransolecie....




Serią pierścionków pewnie przynudzę...



























Dość już może na dziś.......
Na koniec chcę Wam pokazać swoje dwie wygrane Candy. U Roksany wygrałam tego oto konisia.



Dziękuję Ci bardzo, bardzo, również za cudne jajo:)))
Kasiu...Tobie też ślicznie dziękuję za piękną szydełkową poszewkę...


Mówię Wam, dziewczyny, jaka ta Kasia jest precyzyjna...no szok po prostu!:)))
6 maja mija dwa lata mojego skromnego blogowania i w następnym poście ogłoszę candy z tej okazji:)
Mimo zapowiedzi chłodu, życzę samych cieplutkich majowych dni...Ściskam Was serdecznie:)))