30 października 2011

Garść sutaszu i rodzinny pupil

Świeże bułeczki " serwuję dzisiaj do spróbowania". Milena po wakacyjnej przerwie w sutaszowaniu, przesłała mi mailem garstkę nowości. Niektóre są spod igły... tak...tak... dokładnie spod igły. Jeszcze we wrześniu zapakowałam jej sporo ceramicznych elementów, w wiadomym celu. Większość sama we wrześniu poszkliwiła. Widzę, że wybiera raczej okrąglaczki, zachowawczo, bez szaleństw. Ja chętnie użyłabym dziurzastych, z jedwabiem w środku, nieregularnych, z wgłębieniami, No cóż, moje dziecię pracowite, ale stonowane i powściągliwe. I taka też jej biżuteria. Zresztą z tym jabłkiem, to całkiem blisko... chociaż, chociaż...

Na początek naszyjnik, który zrobiła raczej.... w maju, przed licencjatem. Chyba dałam szkliwo srebrzysty ptak i na to perła, ale głowy nie dam.




A to już nowości. Bransoleta z obłościami.....

...a kolczyki z moimi ulubionymi łezkami. Dała się namówić na ten kształt i są. Dla mnie zrobiła osobiste, podobne, też łezki, ale różowe, szkliwione RIO ROTE. Powieszę sobie, na sobie, dopiero gdy mi je przywiezie, na 11 listopada.

A tu bransoleta z okrągłościami. Jakimiś bielami szkliwiłam, ale to w lecie było, chyba raczej szkliwo próbkowe.


Trochę tego mało, więcej można sobie popatrzeć na Modną albo Kuferart.
Teraz coś na deser dla miłośników sierściuszków.
Skoro Milena dzisiaj w roli głównej, to nie może się obyć bez jej przeukochanego pupilka, Filipa. Tak go dziewczyny nazwały 9 lat temu, gdy dostały jako wspólny prezent pod choinkę, luksus do większego M. Imię zwyczajne byłoby dla brata, ale skoro go nie mają......tak to sobie tłumaczę. Tak naprawdę, to szybko zaczęliśmy go wszyscy nazywać Fiłyp.W każdym bądź razie od tego czasu tata przestał być królem w domu i następca przejął berło. I dzielnie trzyma do dziś, choć chory jest biedaczek, na niewydolność nerek. Nie chce się leczyć i jest tylko na diecie bezbiałkowej. Teoretycznie, bo w praktyce się nie da. Ciągle prosi o mokre, wiadomo, serce się kraje i pańcia czasem da. A takich pańć ma aż dwie na co dzień, w porywach do czterech. Jak Milena przyjedzie, też skruszeje i po saszetkę dla swojego Fiłypcia pobiegnie. Ale muszę przyznać, że mimo mało ciekawych rokowań ( diagnoza w maju ponad 5 kreatyniny i ponad 200 mocznika), jakoś się trzyma, wymiotuje sporadycznie, nadal lubi się bawić ( ma wtedy czerwone oczy), i daje dużo radości, choć to kot barrrrrdzo charakterny.

Tak na koniec mam do Was pytanie. Wasze pupile też tak polują na obieranie ziemniaków? Od kilku lat tak wygląda czatowanie na wodę z potasem, zanim położę przykrywkę na garnek. Muszę spytać jego lekarza, czy to ma zwwiązek z chorobą.
Aniu widzisz co tam z tyłu stoi? Świetna ta herbaciarka od Ciebie. A ta z kotkiem, wiadomo, nie dziwisz się już teraz? Szybko znalazła amatora.
Coraz później odchodzę od kompa...hmm.... muszę chyba postawić jakiś szlaban ( sobie, zanim ktoś inny postawi), bo to zaczyna być chore. Jest 2:30. Tyle dobrego, że dzisiaj śpimy godzinę dłużej!!! O!!! I tak właśnie działa mechanizm zaprzeczeń osoby uzależnionej...hihi
Uciekam...do następnego!
Miłej niedzieli wszystkim tu zaglądającym:)

21 października 2011

Dodatków ciąg dalszy i super wymianka




Broszki i pierścionki w tym tygodniu, to w mojej pracowni szara codzienność, choć pracuję obcując z całą paletą barw.




Zrobiłam też trzy broszki, w których główna ozdoba, to jedwabie malowane przez osobę niezwykłą, obdarzoną wieloma talentami, Beatę Jarmołowską. Strzegę tych skarbów ( nazywam je sobie szmatki od Beatki) , bo wątpię, bym w najbliższym czasie brała od mistrzyni garściami akurat tą wiedzę i praktykę. Zbieram się w sobie, aby właśnie u Beaty poszerzyć horyzonty w filcowaniu, a póki co....

Ostatnio listki na broszce tak się podobały, że doprowadziłam do stosowania w formie broszek, siostry tej z poprzedniego posta. I muszę przyznać, że mimo odciskania tego samego typu listków, efekt "na siostrach" jest daleki od urody tej najstarszej. Przypomniałam sobie teraz, że mam poszkliwioną najmłodszą siostrę. Jest tam kardynalskie z oliwką, i chyba ta będzie wiodła prym. Ale to się okaże, gdy oprawię i pokażę w następnym poście.





Pewnie dość już macie pierścieni, ale innych zdjęć z aktualności brak, więc....








Ostatni post pisałam w trakcie " Tańca z gwiazdami" i zapomniałam się pochwalić nowymi kolczykami , wykonanymi przez Kosimkart w technice wire wrapping. Świetnie się noszą, są leciutkie i oryginalne. Baaaaardzo ucieszyła mnie ta wymianka. Basiu, pięknie Ci dziękuję:)))

Jutro, tzn. dzisiaj, wyjeżdżam na kilka dni do Poznania, pora późna, więc udaję się tam, gdzie dawno już powinnam być. Życząc wam słonecznego weekendu, pozdrawiam wszystkich tu zaglądających, a nowych obserwatorów w szczególności.
Dobranoc piszę, zdając sobie sprawę, że nikogo o 2- ej pewnie już tu nie ma.
No to......dobranoc:)






16 października 2011

"Cosie" do cięższej garderoby


Jesienne klimaty spowodowały, że wzięłam się za montowanie broszek z wcześniej wypalonych elementów. Niby taki drobiazg, a nieźle spina szal, pelerynę, albo po prostu ozdabia torebkę, klapę, czapkę, i co tam jeszcze teraz wkładamy na siebie.
Ten misz-masz może ożywić coś szaroburego.


Ta broszka ma odciśnięte listki urwane z jakiegoś zielicha rosnącego obok mojej kuchni na letniej działce.


Podobną rolę spełniają moje guziki, tym razem surowe w formie, a w szkliwie nie koniecznie. Żyłki na tym guziku przypominają mi błyszczący jedwab na czesance wełnianej.


Ten guzik pomalowałam dwoma szkliwami , i nie mogę rozgryźć tego, co przykryłam cracle transparentnym.

Kilka pierścionków, już tradycyjnie.






Broszka do kompletu ( jak ktoś lubi).

I trochę kul na golfy, które zaczynamy wyciągać z pawlaczy.





Dzisiaj odwiedziliśmy nasz letni raj, być może ostatni raz przed zimą. Trzcina blednie, ale błękit nieba odbity w jeziorze ciągle ten sam.
Moja pusta pracownia poczeka jeszcze kilka miesięcy, dokładnie siedem.
Trawa jeszcze pięknie zielona.

Grill może sobie odpoczywać, to akurat na zdrowie nam wyjdzie.
Koper zasiał się sam i to na skalniaku.

Na koniec serdecznie dziękuję Wam wszystkim ( już nie napiszę dziewczyny, bo mamy rodzynka) za miłe komentarze, nowych obserwatorów witam równie miło .
Owym rodzynkiem jest Grzesiek , który ogłosił jesienne candy. Polecam !
Miłego tygodnia życzę:) Pozdrawiam cieplutko:)









9 października 2011

Różności



Tak jak obiecałam (sobie w szczególności), mija tydzień i umieszczam post. Czynię to teraz, bo wieczorkiem wyjmuję "bułki " z pieca, i muszę Wam przyznać, trochę czasu to zajmuje. Są zachwyty, ale są i okrzyki zawodu. Zresztą i przy wkładaniu do pieca czasem płakać się chce. Tak jak wczoraj. Dziurzasta kula na zamówienie (na wczoraj), moment nieuwagi i już jej nie ma, a chwilę wcześniej wyobrażałam sobie jak może fajnie wyjść.
Dziś bardziej naszyjnikowo. Ten ma dwa oblicza, to pierwsze.....


a to drugie.

Ten perlisty jest jednostronny.

Ten naszyjnik na kilku linkach.

Łaciatek na jednej, ale grubej.

Skutecznie odzwyczaiłam się od kompletowania biżuterii, ale wieloletnie przyzwyczajenia klientek jeszcze trzymają się mocno. Tu pierścień z zawieszką.


Zieleniutkie kolczyki-sztyfty , nie wiedzieć czemu kojarzą mi się z piłką nożną.

A teraz obiecany nowy kształt sztyftowych kolczyków.



Czerwone są bez oprawy i czekają, aż Milena wykorzysta je do sutaszowych kolczyków. Ale to pewnie dopiero jak zawita do domu, w listopadzie.



Czas leci nieubłaganie i za godzinę jadę po koraliki. Serdecznie dziękuję za wszystkie odwiedziny, komentarze łechcące mą próżność, czasem myślę, że nie zasłużenie i na wyrost . Ale tak chyba musi być, pnę się w górę, żeby nie czuć, że to na wyrost. Zagmatwałam trochę. Na koniec trochę loterii. Zauważyłam, że mam 99 obserwatorów. Następny, setny, otrzyma ode mnie jakiś biżut. Coś z tego posta, co się spodoba najbardziej.
Na dziś to by było na tyle. Pozdrawiam Was serdecznie:)